poniedziałek, 29 grudnia 2014

Dzień 5. Piosenka, którą lubią Twoi przyjaciele ale nie ty.

Trudno mi było coś wybrać bo bardzo często zgadzam się z muzycznym gustem moich przyjaciół. Najgłupszą jednak piosenką (ale wpadającą w ucho) jest na pewno ta.





Miłych " Tańcy!"

wtorek, 18 listopada 2014

czwartek, 9 października 2014

LBA



Dziękuje za nominacje AlkaAleksandra


??Pytania??

1. Co daje Ci blogowanie?

1. Bloguje odkąd przestało mi się chcieć piać pamiętnik papierowy. Swojego pierwszego bloga założyłam w 2006 roku i był... pamiętnikiem pisanym w internecie. Dawał mi dużo przyjemności, odskoczni od codzienności... a kiedy pojawiły się pierwsze komentarze także miejscem rozmów z ludźmi o podobnych zainteresowaniach i poglądach.

2. Ulubione słowo w języku polskim?

2. Skąd :) Moja "znajoma" jest mistrzem. Potrafi zrobić w tym słowie 3 błędy ortograficzne... a jest polką. :P

3. Jaka jest Twoja idealna piosenka na jesienną porę?

3. Ed Sheeran- Thinking Out Loud Polecam Eda :)

4. Podaj 3 słowa-klucze, które Cię opisują?

4.  Romantyczka
     Marzycielka
     Pisarka

5. Twoja ulubiona bajka/kreskówka z dzieciństwa?

5. Pocahontas ZAWSZE!

6. Film, który mogę polecić każdemu to...?

6.  Przez chwilę się zastanawiałam... Myślę, że musiałby być to film który każdego poruszy (niekoniecznie się spodoba) na pewno taki film, który zostanie w pamięci na długo... jednym z nich... i to jest ten który właśnie polecam to Lektor z Kate Winslet.

7. Jaki jest twój ulubiony serial i dlaczego właśnie ten?

7. Sex w wielkim mieście. Bo jest zabawny i porusza tematy damsko-męskie, które mają wiele wspólnego w naszym życiu, niezależnie od tego gdzie mieszkamy.

8. Czy masz swoje idealne miejsce na świecie (kraj/miasto) gdzie mogłabyś spędzić resztę życia?

8. Tak... od kilku lat jest to Rzym, w którym niestety jeszcze nie byłam.

9. Aktor (lub Aktorka) z którym chciałabyś pójść na kawę i porozmawiać?

9. Riccardo Scamarcio. Jest fantastycznym aktorem dla którego granie w filmach to prawdziwa sztuka.

10. Jaką książkę ostatnio przeczytałaś? 

10. Dzienniki Carrie - Candace Bushnell Na blogu niedługo recenzja :)



Do zabawy zapraszam:

1. Dr Lifestyle z bloga www.drlifestyle.pl  Może to być fajny post dla Twoich czytelników na bliższe poznanie Twojej osoby :)

2. BO4GO Uwielbiam śledzić was na instagramie :P 

czwartek, 11 września 2014

Dzień 3: Piosenka, która przypomina ci noc poza domem.

Dzień 3. Piosenka, która przypomina ci noc poza domem.

Jedna? Ach ileż ja mam piosenek teraz w głowie, które kojarzą mi się z nocą poza domem. Z wypadem pod namioty. Z imprezą w plenerze. Z wakacjami.

:D

 Będę pewnie przewidywalna i wstawię Wam Jamesa Blunta <3




Powiało wakacjami co? :)

poniedziałek, 8 września 2014

Kosmetyczni ulubieńcy sierpnia
























Oto moi ulubieńcy sierpnia. Złota 5.  Każdego z nich pokochałam. <3
Wypróbowałam. Więc i mogę wam powiedzieć coś o tych produktach.
Gotowi?

1. Vichy Normaderm.
Krem zwalczający niedoskonałości skóry. 






















Krem zwalcza niedoskonałości skóry:
-zaskórniaki (a to było dla mnie ważne!)
- rozszerzone pory
- nierówności skóry
-zaczerwienienia skóry

Krem NORMADERM zawiera innowacyjny Zincadone A czyli kompleks trzech składników:
-kwas glikolowy (to ten odpowiedzialny za odblokowanie moich porów!)
-dermostim (niedoskonałości znikają)
-glycadone (zmniejsza namnażanie się bakterii i grzybów)

Po 4 tygodniach regularnego (to jest bardzo ważne!) stosowania, skóra odzyskuje zdrowy wygląd. Kosmetyk przeznaczony jest dla młodych kobiet którym zdarzają się wypryski, zaskórniaki, drobne krostki.


Plusy jakie ja odczuwam po użyciu tego kremu (miesiąc stosowania regularnie)
+lepsza (zdrowsza skóra)
+fantastyczna baza pod makijaż (szczególnie latem bo nie jest lepka, ciężka)
+mniej nowych niedoskonałości 

Krem na pewno nie należy do drogeryjnych. Przy regularnym stosowaniu widać efekty. A oto mi przecież chodziło. Zastanawiam się jeszcze nad kupnem i wypróbowaniem Ideali. Najpierw jednak muszę skończyć normaderm. Nie będzie to szybkie bo krem jest mega wydajny (kolejny plus)

2. Rimmel. Stay Matte (kolor 103,TRUE IVORY)








































Jak widać na zdjęciu podkład był często używany. Zostało go już bardzo, bardzo niewiele.



Oto próbka koloru 103. True Ivory





















A jak wygląda jego krycie?

Najlepiej pokazać to na tatuażu.

1. Bez podkładu












2. Z podkładem












Kremowa konsystencja. Jak widać na zdjęciach krycie nie 100% dzięki czemu nie ma efektu maski. Byłam i jestem bardzo zadowolona z tego podkładu.
Kupiłam go po obejrzeniu jednego z filmików u Szusz.
Jest bardzo ekonomiczny. Starczył mi na prawie 2 miesiące.
A wy jaki podkład lubicie?

3. Pantene pro-v. Eliksir z olejkiem arganowym. Lekka 24 godzinna ochrona przed uszkodzeniami i odżywienie.  






















Zużyłam już dwa opakowanie tego eliksiru. Na mnie działa cudownie. Nakładam go na umyte włosy, na same końcówki (nie spłukuje) Dzięki temu włosy są delikatniejsze, końcówki włosów nie rozdwajają się i nie łamią.
Wiem, że co do tego produktu są różne opinie.
Np Stylizacje2 wiem, że nie podpadł do gustu.

No ja jestem MEGA zadowolona, może dlatego, że mogę włosy kochają ten olejek i widzę efekty.

4.Golden Rose. Matte TOP COAT






















Mój ulubiony ostatnimi czasy TOP COAT.
Golden Rose spisał się idealnie.
Każdy (!) lakier jestem w stanie zamienić dzięki temu cudeńku na matowy.
Sprawia również, że lakier się nie odpryskuje, nie ściera.
Opakowanie fajne, takie "zamrożone" :)

Nie wiem czy dobrze to widzicie na zdjęciu ale... malowałam Top coat-em lakier czerwony. Kolor pozostał na pędzelku i zabarwił całe opakowanie od wewnątrz.
Osz to taki mały szkopuł.

 5. Odżywka do paznokci BB perfect firmy L'OREAL























Odżywka w 100% idealna dla osób pragnących odbudować zniszczoną płytkę paznokcia!
Cena może powalić (ok 30zł za 5ml) ale odżywka na prawdę działa. Jest warta swojej ceny.

Miałam tendencje do używania jej non-stop. Do każdego malowania paznokci. Dzięki niej moja płytka się odbudowała, paznokcie są twardsze, mniej łamliwe, szybko zaczęły rosnąć.
Wyglądają na zdrowe i takie są.

Teraz o odżywce zapomniałam. Z racji 100% odbudowy paznokci. Używam jej teraz sporadycznie.
Jest niesamowita. Zdecydowanie kosmetyczny ulubieniec sierpnia!


niedziela, 31 sierpnia 2014

O wyznaczaniu sobie celów!

Każdego roku na blogu piszę o tym co bym chciała zmienić, zrobić, dokonać. Są to zazwyczaj swoiste plany na Nowy Rok.
Zawsze publikuje je na blogu. Głownie chodzi o to, że dzięki temu o nich nie zapominam i się nie gubią (jak dzieje się to w domu z różnymi kartkami)
W  2013 roku udało mi się spełnić wiele z nich. (Cele zapisane na 18 urodziny! Link)
W 2014 udało mi się spełnić ich jeszcze więcej.... Link


























Ten rok jest zdecydowanie bardziej łaskawszy dla mnie niż poprzednie lata. Oczywiście jestem wstanie to powiedzieć dopiero po 9 miesiącach.

W jakiś "magiczny" sposób blogowe postanowienia się spełniają. Jestem bardzo szczęśliwa z tego powodu i oczywiście nie omieszkam robić ich w ten sposób co roku. :D

Jak już widzieliście spełniło się moje postanowienie z 2014 roku "nr2- Zrobie sobie tatuaż". Udało się to niedawno. Kilka chwil zwątpienia i bum. Zaliczone.

Postanowienie nr 1 "Zacznę chodzić na siłownie" Też mogę odhaczyć jako zrobione. Wszystko udało się zrobić w te wakacje. Chodzę przynajmniej 4 dni w tygodniu do FF i mam nadzieje, że nie udało mi się tylko dokonać tego przez wakacje ale będę to kontynuowała w roku szkolnym.

Postanowienie nr 5" Zapisze się na język włoski"- Chodziłam na korepetycje do Ani od lutego. Udało nam się przerobić kilka tematów. Teraz z racji wakacji zrobiłam sobie przerwę ale kocham ten język <3 więc muszę ciągnąć to dalej!

Teraz staram się spełnić postanowienie nr 11. Czyli zacznę częściej blogować. Mam nadzieje, że jestem na dobrej drodze :P



























Żadnych postanowień nie zmieniałam. Uczciwie je zapisywałam i świadomie (czasem i nie!) Je spełniałam.
Kilku nie udało się spełnić. Z mojej i tylko mojej winy. Jest to niewątpliwie nauczka na przyszłość. Bo pracować nad sobą trzeba non stop, 24 godziny na dobę.















poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Recenzja part 6. Biografia: Max Factor-Fred.E Basten


Recenzja 6.
Biografia: Max Factor. Człowiek, który dał kobiecie nową twarz. Autor: Fred. E. Basten




















Książka która jest niewątpliwie najbardziej oczekiwaną przeze mnie biografią.
Stron: 212.

1. Dyktował trendy. Ustalał kanony piękna. To on stworzył nowoczesną kobietę.
2. Z jego usług korzystały wszystkie wytwórnie filmowe i największe sławy Hollywood: Marlene Dietrich, Elizabeth Taylor! Ingrid Bergman, a nawet John Wayne!
3.  Zanim Rudolf Valentino stał się bożyszczem kobiet, uważano, że ma zbyt ciemną karnację, by występować w kinie. Pewnie nigdy nie stałby się światową gwiazdą, gdyby nie specjalny podkład, który wynalazł dla niego Max Factor. To Max ufarbował na rudo słynne loki Rity Hayworth. Tylko on umiał poradzić sobie z charakterem kapryśnej Poli Negri, gdy egzotyczna piękność z Polski przyjechała na podbój Hollywood.
4.  Urodził się w Łodzi. Już w wieku kilkunastu lat pracował w zakładzie słynnego berlińskiego stylisty. Potem trafił do Moskwy, gdzie o jego radę zabiegali artyści moskiewskiej opery i dygnitarze carskiego dworu. Jednak i to mu nie wystarczało- wkrótce wyruszył do Ameryki na podbój Fabryki Snów.
5. To właśnie dzięki niemu kosmetyki stosowane dotąd wyłącznie przez gwiazdy ekranu stały się dostępne dla wszystkich kobiet.


Książkę dostałam na urodziny od mojej przyjaciółki.
Przeczytałam ją szybko. Jest bardzo wciągająca, przyjemnie się ją czyta. Idealna na wakacje! :D
Pełno w niej zdjęć. Sam Max Factor (Max Faktorowicz) widnieje przynajmniej na połowie z nich co jest dużym plusem w tego typie biografii.
Zadziwiająca historia. Nie spodziewałam się, że tak wiele zdziałał i zmienił w historii makijażu (na początku!) skromny emigrant z Polski.

Książkę mogę polecić w 100% osobą, których ciekawi moda, makijaż, Hollywood. :)

Ja osobiście daje jej 10/10pkt bo naprawdę czytało się ją z przyjemnością.

Książka wydawnictwa Znak.



piątek, 15 sierpnia 2014

Dzień 2: Piosenka z pierwszego albumu, który kiedykolwiek kupiłeś. (co to za album?)

Dawno nie było piosenek.

Dziś part 2 czyli piosenka z pierwszego albumu , który kiedykolwiek kupiłeś. (co to za album)

Pierwszy album jaki kupiłam to... Ich Troje :P
Szczeniackie czasy mojej podstawówki.

A piosenka?
Najbardziej znana to oczywiście ta


Ich Troje- Powiedz






środa, 18 czerwca 2014

100 dniowe wyzwanie z piosenkami

100 dniowe wyzwanie z piosenkami.

Facebook wyzwania--------> TU

Na blogu pojawiać się będą piosenki (oczywiście wraz z teledyskami). Myślę, że codziennie to przesada. Jedna na tydzień? No może dwie :)

Buziaki.
Piszcie w komentarzach co sądzicie o piosence :)

Dzień 1: Piosenka, której znasz cały tekst.

Czym robię się starsza tym więcej piosenek znam na pamięć :) Powaga! Pierwsza, która przychodzi mi do głowy to stara i wszystkim znana.

Szła dzieweczka do laseczka :)



niedziela, 25 maja 2014

Fitness

Bum na ćwiczenie uważam, że sięgnął zenitu.
Dlaczego?
Bo sama zaczęłam się tym przejmować i wiem, że kilka moich dobrych przyjaciółek też już o tym myśli.

Nie chodzi tylko o to by dobrze wyglądać w bikini ale i o to by dobrze się czuć.

U mnie, u moich znajomych fitness osiąga kilka faz
1. Czerpanie inspiracji
2. Oglądanie filmików.
3. Zapisanie się do fitness klubu.

1. Czerpanie inspiracji.
Blogowych, facebookowych, instagramowych, zdjęciowych itp
 Kilka przykładów:
























































































2. Oglądanie filmików. 
U mnie zdecydowanie króluje Mel B :)

https://www.youtube.com/watch?v=6Lr0CbyFgVg

https://www.youtube.com/watch?v=2uhH7Rx82vY

Chodakowska przy niej to pikuś!

3. Zapisywanie się do klubu fitness. 

U moich znajomych przeszło to najśmielsze moje oczekiwania. Jak choroba. Każdy poszedł się zapisać.
Masakra jakaś.
Króluje Pure Jatomi
Później Fit Fabric
Na trzecim miejscu pozostaje I'm fit
Później jeszcze Adidasy i Obcasy.

Moda modą ale taki fitness przeradza się często w paranoje. Boje się o moją lodówkę. Kto się tam kryje??

Na koniec małe zadanie.
Uda się wykonać?






piątek, 16 maja 2014

Zakochanie.

Ile czasu potrzeba do tego by się w kimś zakochać?
Ale tak na prawdę.
Nie na niby!

Czy czym mniej to dobrze?
Czy właśnie nie?

Ile czasu potrzeba do tego by się w kimś zakochać?

Tak na prawdę...
Na długo, nie tylko na chwilę.

Czy jest na to jakaś recepta?
Jednoznacznie określająca ile jest ok?
Ile czasu?

Pozdrawiam smutno i deszczowo :(
Filozofka

środa, 19 marca 2014

Federico Moccia

Dziś premiera książki Federico Mocci "Chwila szczęścia" :)
Z okazji tej wyniosłej chwili zebrało mi się na wspominki.
Pisząc tego dzisiejszego posta (aż wstyd się przyznać) płakałam... Ze wzruszenia, z ogromnej miłości i wiary. Zaraz sami zrozumiecie!

Federico Moccie miałam przyjemność poznać w 2008 roku. Nie osobiście oczywiście... czytając jego pierwszą książkę.
Wyjechałam z rodzicami nad polskie morze. Miałam złamane serce (bo nie miałam chłopaka), niespokojną duszę (dostałam się właśnie do 1 klasy liceum, nowa szkoła).
Padało. Cały tydzień padało! I nie było co robić. Pewnego dnia po godzinnym spacerze wybraliśmy się z rodzicami na deptak. Chodziliśmy od sklepu do sklepu aż trafiliśmy do księgarni.






















Każda książka tego pochmurnego i deszczowego dnia była ciekawa. Jednak tylko jedna była idealna. Jej okładka przykuła moją uwagę. Przedstawiała dziewczynę w chmurach! trzymającą parasolkę. Krótki opis wystarczył bym zdecydowała się ją kupić.

Federico Moccia- Trzy metry nad niebem.
Jeszcze nigdy tak szybko nie przeczytałam żadnej książki. Nie mogłam się od niej oderwać :)
Była dla mnie czymś niezwykłym. Świerzym. Była ukojeniem na złamane serce i niespokojną duszę.
Czytając ją nawet nie zauważyłam kiedy wyszło słońce :)

Kiedy wróciłam do domu zapragnęłam więcej i więcej. Okazało się że autor wydał już wiele książek. Tak bardzo pokochałam historię jaką przedstawił mi autor, że chciałam dowiedzieć się czegoś więcej o nim...

I dowiedziałam.
I się oczywiście popłakałam.
I pokochałam!

Autor miał problem w 1992 roku z wydaniem książki. Nikt jej nie chciał :( Ale Moccia się nie poddał. Zawalczył o swoje marzenia i o swoje dzieło! Wydał książkę na własny rachunek! Egzemplarze rozchodziły się błyskawicznie!
12 lat później Trzy metry nad niebem zostają przez przypadek odkryte. (kserowane, trafiały z rąk do rąk) i wydane! Tym razem przez profesjonalne wydawnictwo!

Płakałam dowiedziawszy się o tym! Ile siły i wiary musiał mieć autor, żeby to przetrwać.

Kiedy czytałam opinie polskich nastolatek i krytyków na temat książek Federico Mocci często spotkałam się ze słowami. Kolejna książka dla młodzieży o miłości... jedno i to samo... blablabla

Uwierzycie, że ja w tej książce nie widzę tylko historii o miłości?
Czytając książkę 1 raz chłonęłam ją jak gąbka. Podobało mi się wszystko! Najbardziej Rzym! :)
Byłam tam! Byłam tam oprowadzona przez autora. Znam każdą uliczkę. Lampę. Każdą restauracje. Każdego chłopaka na vespie. Czuje każdy zapach i przyjemny chłodny wiatr, spacerując ulicą.

Nigdy nie byłam w Rzymie :( A przeczytawszy tą książkę chciałabym tam zamieszkać...

W 2012 roku byłam z rodzicami we Włoszech. Niestety nie dojechaliśmy do Rzymu, ale byłam w Wenecji. Pierwsze co zrobiłam to zaciągnęłam całą rodzinę do księgarni. Kupiłam coś o czym marzyłam od 3 lat.
Trzy metry nad niebem w oryginale. Płakałam jak bóbr! Nie znałam włoskiego, pokazywałam palcem ekspedientce co chce kupić. Mówiłam Moccia, Federico Moccia. I płakałam. Przy wszystkich!
























W 2012 roku miałam maturę! Moja prezentacja maturalna z języka polskiego dotyczyła bestselerów. Mówiłam o Mocci. Federico Mocci. I płakałam. Płakałam jak bóbr!!!


Teraz moja kolekcja książek tego autora jest duża. Zajmuje honorowe miejsce w moim domu. Z roku na rok się rozrasta! Jestem z niej ogromnie dumna!
Każdą z książek czytałam już z 2, 3 razy. Niektóre mają pozakreślane ołówkiem ulubione cytaty, miejsca, nazwy restauracji, skuterów.  Są częścią mojego życia.



































Federcio Moccia ma przyjechać do Polski! Zemdlałam jak się o tym dowiedziałam. Zaczęłam płakać! Babo masz 21 lat i płaczesz przez faceta? Niczego się nie nauczyłaś :)
Płakałam ze szczęścia, ze wzruszenia.
Tak bardzo chciałabym się z nim spotkać. Powiedzieć mu, że zmienił moje życie! Że dał mi wiarę w spełnienie marzeń.
Że od tego pamiętnego deszczowego dnia w Ustce w 2008 roku jest ze mną. Każdego dnia!
Chciałabym mu podziękować. Za to, że nieświadomie oprowadził mnie po Rzymie. Pokazał najlepsze miejsca, rozkochał mnie w nim.

Chce nauczyć się włoskiego!
Chcę pojechać kiedyś do Rzymu!
Chce się spotkać z Federico Moccia! :)

środa, 12 marca 2014

Recenzja pat 5: Peter Moore- Z widokiem na Italię


























Jazda wśród pól słoneczników, rozkoszowanie się doskonałą włoską kuchnią i od czasu do czasu nocleg w pięknej starej willi to coś, o czym Peter marzył od najmłodszych lat. Bez wahania kupuje kultową vespę, dokładnie taką, na jakiej jeździła piękna Sophia Loren i wyrusza na podbój słonecznej Italii. Ale jak wiadomo, największą frajdę z jazdy ma się wówczas, gdy można ją dzielić z inną osobą. Dlatego Peter z utęsknieniem wyczekuje przyjazdu ukochanej Sally, z którą będzie zwiedzał najpiękniejsze miejsca we Włoszech, a metą ich podróży jest Wieczne Miasto- Rzym. Jeszcze nie wiedzą, że wspólną podróż zmieni ich życie na zawsze...

Książka przykuła moją uwagę okładką. Bijące z niej ciepło, zwariowany tytuł zachęciły mnie do lektury. No i fakt, że autorem jest mężczyzna.
Może dlatego, że większość książek o Italii miałam przyjemność czytać napisanych ręką kobiety. (Nie licząc ukochanego Federico Mocci)

Zapowiadało się ciekawie... do momentu aż nie doszłam do strony siódmej.
Książka miałabyć zabawna (miała), lekka (nie była).
Wszystko co oferował mi autor słyszałam, czytałam... a nawet jeśli nie wiedziałam, łatwo się domyśliłam. Fabuła nudna jak flaki z olejem.
Dobrze, że książki nie kupiłam tylko pożyczyłam.

Ocena 3/10pkt

Książka może spodoba się komuś kto chce coś lekkiego (no może powinnam napisać mało absorbującego) w okresie wyjazdu wakacyjnego, majówkowego itp.
Na zimowe wieczory się nie nadaje!

Pozdrawiam
Filozofka

wtorek, 18 lutego 2014

Walentynkowa bielizna

Szał na walentynkową bieliznę rozpoczął się już pod koniec stycznia.
Na allegro pełno promocji na bardzo kobiecą, koniecznie kłusom i czerwoną bieliznę... dla Pań i Panów!

Moją uwagę przykuły dwie kolekcje.
Pierwsza pochodzi z H&M i jest droższa od kolekcji nr 2 którą zaraz wam pokaże ale stosunkowo niedroga w porównaniu z bielizną innych marek.























O panterka 0-0


















































Kolekcja H&M
Zdjęcia pochodzą ze strony groszki.pl

Ja osobiście zdecydowałam się na zakup bielizny z kolekcji nr 2 firmy F&F.
Kolekcja urzekła mnie fasonami i przystępną ceną!
Zobaczcie sami!






































Cena? 31zł góra 15 zł dół
W F&F kupiłam również stanik w....? Panterkę :P

wtorek, 4 lutego 2014

Panterka
























Hey! To ja!



Szał na panterkę powrócił. Znów jest modna. Znów można się w niej pokazywać :P
Zobaczyłam przepiękną sukienkę w panterkę w sklepie sinsay. Nie mogłam oderwać od niej wzroku- tak bardzo mi się podobała. Oczywiście nie mogłam jej kupić.
Na szczęście wytrzymała przecen i jestem jej dumną posiadaczką. :)











































Sukienka w całej okazałości.

A wy dziewczyny? Macie coś z panterki w tym sezonie?

piątek, 31 stycznia 2014

Saving Mr. Banks




Saving Mr. Banks

Na usilne prośby swoich córek Walt Disney obiecuje zrealizować film na podstawie ich ulubionej książki "Mary Poppins" autorstwa P.L Travers. Nie wie jednak, że spełnienie przyrzeczenia zajmie mu 20 lat. Aby uzyskać prawa do ekranizacji Walt musi stawić czoła zgryźliwej, bezkompromisowej pisarce, która nie zamierza patrzeć, jak jej ukochana niania-czarodziejka jest masakrowana w trybach hollywoodzkiej machiny. Jednak w miarę spadku sprzedaży książki i pogarszania się sytuacji finansowej, Travers godzi się pojechać do Los Angeles, aby wysłuchać planów adaptacji. Na te dwa krótkie tygodnie w 1961 roku Walt Disney wytacza najcięższą artylerię. Uzbrojony w oszałamiające storyboardy i radosne piosenki braci Sherman Walt przypuszcza frontalny atak na P.L. Travers, jednak rozeźlona autorka nie ugina się pod presją. Wkrótce potem filmowiec bezradnie obserwuje, jak prawa do książki zaczynają wymykać mu się z ręki.




































Film jest magiczny. Oglądałam go z ogromną, na prawdę ogromną przyjemnością. Świetna obsada, dużo uśmiechu ale i także... łez.
W Polsce film wyszedł późno bo w styczniu (premiera w USA październik). Wszystko pewnie dlatego, że teraz pojawiła się u nas biografia Walta Dinsye'a. Na którą mam ogromną chrapkę po obejrzeniu filmu. Marketingowy strzał w dziesiątkę :P



środa, 29 stycznia 2014

:(


Niestety jednego z postanowień noworocznych nie udało mi się dotrzymać. Jest coraz gorzej. Rozumiem, że jest zima, nie ma słońca... ale żeby na prawdę było mi aż tak smutno.

Modle się teraz zdecydowanie częściej.
Może dlatego, że na jego gg pojawiła się data. I to data, która zbliża się nie ubłaganie coraz szybciej i szybciej.
I wcale nie pomaga tu jego odliczanie. Wręcz przeciwnie. Robi się jeszcze coraz bardziej. SMUTNO!

czwartek, 2 stycznia 2014

2014

Nowy Rok!
Nowe Plany!
Wszystko duże...nawet nadzieje.

Z własnej autopsji wiem, że wszystkie plany i postanowienia, zapisane na blogu się sprawdzają. Na prawdę! Uwiecznione na blogu w jakiś magiczny sposób nabierają mocy. Było tak już dwa razy (i mam nadzieje, że i ten trzeci się uda!)
Dlatego chyba i teraz warto zaryzykować?

Plany na 2014 rok by Filozofka


1. Zacznę chodzić na siłownie. Tzn wykorzystam karnet, który wygrałam. No i jeszcze do tego przekonam się do ćwiczeń z Chodakowską! Na pewno wyjdzie mi to na zdrowie i mam nadzieje, że na figurę też :)
2. Zrobie sobie tatuaż! Szykuje się do tego i szykuje. Może 2014 to właśnie ten rok?
3. Uzbieram pieniądze na wyjazd do Włoch! Kierunek Rzym albo Verona.
4. Przeczytam całą serie Władcy Pierścienia. Aż wstyd się przyznać, że jej nie czytałam. Tak na prawdę to pierwszą część przeczytałam pobieżnie. Tak jakoś na szybko. Mam nadzieje że w tym roku mi się uda nadrobić tą karygodną wtopę.
5. Zapisze się na język włoski. Już myślę o tym i myślę. Ten język jest taki piękny, ciepły, melodyjny!
6. Zrobie sobie w pokoju fototapetę z Pocahontas. Moja kochana Pocahontas. Uwielbiam ją od dziecka. Teraz wreszcie kiedy mieszkam sama mogę pozwolić sobie na fototapetę z ukochana idolką. :)
7. Częściej będę biegać. Już w 2013 roku kilka razy udało mi się ruszyć tyłek z kanapy. Jednak dla mnie ciągle za mało. Więcej. Run fast or be last!
8. Będę więcej uśmiechać się do ludzi. Moje życie jest często takie smutne. Warto zacząć najpierw od siebie. Więcej uśmiechu dla wszystkich!
9. Przestane myśleć o tym jaka jestem samotna. ( i o tym, że nie mam chłopaka!) Grono przyjaciółek singielek z roku na rok się kurczy. Może wreszcie przyjdzie i na mnie kolej... ale w tym roku warto przestać tak intensywnie o TYM myśleć.
10. Zaczne częściej chodzić do kina. Wstyd się przyznać ale w roku 2013 byłam może 1 raz w kinie? Wielu filmów nie oglądałam. Zaraz biedna zapomnę jak smakuje popcorn albo jak wygląda duży ekran w sali kinowej!
11.! Będę więcej blogować!

Ciekawe ile postanowień noworocznych uda mi się spełnić? To co? Pierwsze sprawdzenie w kwietniu? :)